
Dwa tysiące dwadzieścia to jest moment. Dlaczego wszyscy czekają na reedycję albumu Eisa?
Miesiąc temu niespodziewanie na streamingach w końcu pojawił się pierwszy i jedyny album Eisa, a wraz z nim jeden z najpopularniejszych jego singli z udziałem Bedoesa. Po „Najlepszych Dniach” otrzymaliśmy jeszcze „Box-I-Kox” z Oskarem z PRO3LEM-u i „Teraz albo Nigdy” z Otsochodzi. Premiera reedycji tego klasyka przewidywana jest na 18 grudnia. To jedna z najbardziej wyczekiwanych premier tego roku.
Gdzie był Eis?
„To jest gra, która ma mnie zawieść na szczyt” – rapował w „Czasem”. Eis najpierw występował z grupą Elemer, z którą wydał trzy albumy. Jego solowy krążek, „Gdzie jest Eis?”, który był nowym rozdziałem w jego karierze ukazał się w 2003 roku i kilka lat po tym słuch o raperze zaginął. Powodem było to, że płyta w momencie premiery nie zyskała zbyt dużego rozgłosu, a Eis był niezadowolony z jej promocji. Zmieniło się to jednak po kilku latach i od tamtej pory wciąż żyje w świadomości polskiego hip-hopu. Po 13 latach przerwy, czyli w 2016 Eis wystąpił w winylowym remiksie „Dr. Melfi”, a jego featuring był ukryty, o czym w zeszłym roku przypomniał Bedoes w kawałku „Gdzie jest Eis?” z „Opowieści z Doliny Smoków”.
Może ciebie znajdę, nie mogę przestać/Może ciebie znajdę jak PRO8L3M Eisa?
„Gdzie jest Eis? (to dla Was)”, Bedoes
Istnieć kilka dekad
Eis wydając swój album, nieco wyprzedził ówczesne czasy. Na stworzonych przez Noona, nowoczesnych wtedy bitach nawijał przede wszystkim o swoich aspiracjach, marzeniach o popularności i pieniądzach; o „Polskim Śnie”, do którego niedawno zresztą nawiązywał Wini. Nie spłyciło to jednak treści albumu, był w tym autentyczny. I chciał wpłynąć na rap grę – „To wersy nie po to żebyś ich sobie słuchał latem/Ale ku*wa cały czas i czuł to i szedł do przodu z polskim rapem” („Rap – sukinsyn”).
Wyczekiwana, nadchodząca reedycja jest więc o tyle dobrą inicjatywą, że album trafi do szerszej, a przede wszystkim również młodszej publiczności. Poza tym nowe gościnki wypadają tu bardzo naturalnie – zwłaszcza Otsochodzi, który właśnie dograł się do „Teraz albo Nigdy”, i który w oldschoolowej stylówie nadal wypada świetnie.
fot. genius.com