
Choć oczywiście promocja płyty Tedego nie mogła obejść się bez kontrowersji, to dziś całą otoczkę odstawiamy na bok i skupiamy się wyłącznie na muzyce i treści w niej zawartej. Jest się bowiem na czym skupiać, więc niech nie zwiedzie Was nazwa i dyskotekowe brzmienia. TDF zapowiadał, że ta płyta będzie „bardzo o czymś” i śmiało można teraz stwierdzić, że nie kłamał nawet w jednym procencie. Treść jest mocna, momentami bolesna i wbrew pozorom idealnie pasuje do dudniących brzmień, które w niektórych momentach jeszcze ją podkręcają, a w innych odpowiednio łagodzą. Tworzy to kompozycje, która jest dosyć specyficzna, ale przy tym naprawdę dobra.
To konkluzja może smutna
„Disco Noir” jest jest płytą pełną gorzkich i boleśnie prawdziwych refleksji. Takie pojawiają się chociażby w „Liczy się hajs”, gdzie Tede dobitnie tłumaczy, ile w dzisiejszych czasach znaczy pieniądz: „Świat pokazał mi: kasa to władza absolutna”. W tym samy kawałku możemy też usłyszeć brutalną, ale mająca wiele wspólnego z prawdą ocenę naszego społeczeństwa: „Żyję w takim społeczeństwie, w którym cieszą straty innych”. Ta teza potwierdza się zresztą w wersach z innych kawałków, jak chociażby w „Ja będę tańczył”, gdzie Tede otwarcie mówi, jaką przyszłość wróżą dla niego inni: „Ponoć dają mi 5 lat i to max, kumple z branży”. Te życzenia od „kolegów” mają z kolei związek ze słodko-gorzkim trybem życia, który prowadzi Tede. Słodkim, bo zabawa jest przednia, a gorzkim, bo konsekwencje mogą być dramatyczne. O zgubnych nawykach, które potrafią artystę dogonić wszędzie jest zresztą numer „Jak zawsze”, który zaczyna się niewinnie, a grubo kończy, niemalże obrazując na osi czasu silną wolę, która w końcu się łamie.
Kociołki pełne kwitu pichcą
O Tede można powiedzieć sporo negatywnych rzeczy, ale na pewno nie można przyczepić się do jego techniki. To raper, jakich teraz już naprawdę niewielu, bo mało kto potrafi tak bawić się słowem i wręcz modelować je, na potrzeby własnych kawałków. TDF tworzy rymy, o których byś nie pomyślał, ze słów, które nie powinny się rymować, czego dobrym przykładem jest chociażby fragment z tytułowego kawałka: „Wpie*dolić pitu pitu mi chcą/ kociołki pełne kwitu pichcą”. Innym przykładem wybitnego warsztatu lirycznego są też wersy z „Nie znam ich”: ” Gratuluję subskrypcji, gratuluję wyświetleń/ Gra tu luje was zweryfikuje mordeczki co do jednej”. Wiedzieliście, że z jednego „gratuluję” da się zrobić trzy słowa? No właśnie, ja też nie. Takich przykładów jest oczywiście sporo, więc żeby wyłapać wszystkie, musicie uważnie przesłuchać album, ale na zachętę dorzucę Wam jeszcze jeden, niezwykle bystry rym z „Allinki”: „Ale resztę mam swoją pracą, wyrapowałem sam se to/ Ziemia jest małą planetą, gdzie zasnę to przyglądam się sunsetom”.
Sir Mich Industries presents
Jak przeczytaliście powyżej, za tę płytę można, a nawet trzeba pochwalić Tedego, uwzględniając ambitną treść i niezwykłą technikę. Nie wolno jednak przy tym zapominać o tytanicznej i przede wszystkim niezwykle imponującej pracy Sir Micha, który wyprodukował tę płytę. Głównie zajmuje się przecież brzmieniami bardziej zbliżonymi do hip-hopu, a stworzył kilkanaście różnorodnych, ale jednak utrzymujących się w jednym, deep house’owym klimacie beatów, jak gdyby urodził się pod konsoletą klubowego DJ’a. Wszystkie podkłady są oddzielnymi, wypieszczonymi i wymuskanymi dziełami sztuki, które są bardzo złożone, pomimo prostych i dudniących melodii. Na przykład, w tytułowym kawałku dopiero za którymś razem udaje się wychwycić klimatycznie grające w refrenie skrzypce, które w nieco mroczny sposób przegryzają klubową łupankę, co doskonale wpisuje się w koncepcję płyty. Takich smaczków jest jeszcze zresztą dużo więcej, więc na pewno będzie to spora gratka dla audiofilii. Ci, którzy nimi jednak nie są, też na pewno docenią pracę Micha, który tym albumem plasuje sam siebie na równi z czołowymi producentami sceny: Lankiem, Magierą i Matheo.
fot. kadr z klipu „TEDE & SIR MICH – NIE ZNAM ICH / DISCO NOIR”, YouTube.com/TEDEWIZJA