
Taki wpis wypada oczywiście zacząć od życzeń, dlatego Kubanowi życzymy tego, by jeden z najtwardszych fanbase’ów w Polsce, który tworzą jego słuchacze, nigdy nie słabł oraz tego, żeby podejmował już tylko takie decyzje muzyczne, z których będzie zadowolony. A, no i zapomniałbym o najważniejszym. Życzymy, ale to chyba bardziej samym sobie, niż jemu, powrotu na scenę!
Czas leci nieubłaganie, a my dalej nie dostaliśmy żadnych nowości od Kubana, który po wydaniu kilku, bardzo źle przyjętych numerów po prostu się schował i od ponad 2 lat nie wychodzi z ukrycia, za wyjątkiem małego epizodu przy okazji #hot16challenge2. Numery takie jak „Ona to wie” zapowiadały bardziej radosną, błahą i w porównaniu z poprzednimi numerami rapera, tematycznie płaską płytę na bardziej nowoczesnych bitach. Fanom przyzwyczajonym do charakterystycznej, bezciśnieniowej, luźnej, ale życiowej nawijki Kubana totalnie nie przypadło to do gustu, przez co wyżej wspomniany numer i podobne jemu kawałki zostały usunięte z jego kanału. Dziś można je już znaleźć tylko na innych stronach w formie reuploadów.
Po wyczyszczeniu kanału ze źle przyjętej twórczości Kuban zniknął, a jedynym numerem, który tamte czasy przetrwał jest kawałek pt. „Sami Swoi” z wybijającym się jeszcze wówczas Szpakiem. Analizując reakcje Kubana i jego totalne wręcz odcięcie się od publiczności, uznano, że chłop prawdopodobnie fatalnie przeżył takie przyjęcie jego nowej twórczości i dał sobie spokój z muzyką. Zaczęły pojawiać się też plotki o jego nałogach i życiowym stoczeniu, ale na nie pięknie odpowiedział w maju zeszłego roku, kiedy wrócił, by rzucić swoje 16 wersów. Wtedy wydawało się, że powrót jest już na dobre, bo Kuban pokazał się ze świetnej strony. Wszyscy wyczekiwali więc singli i preorderów, ale ponad pół roku później wciąż niczego od rapera nie dostaliśmy.
Wiemy więc, że artysta ma się dobrze i na brak weny też nie ma co narzekać. Później w social mediach jego kolegów pojawiały się pojedyncze materiały z nim w studio. Można było go zobaczyć chociażby z Żabsonem czy Hodakiem. To pozwala wierzyć nam, że Kuban nad czymś pracuje i jeszcze czymś nas uraczy. Szkoda byłoby przecież, gdyby za kilka lat mówiono o Kubanie jak o drugim Eisie, który schował się, gdy trzeba było właśnie przycisnąć bardziej. Nie chcemy w przyszłości pisać takich tekstów i obyśmy nie musieli.
fot. kadr z klipu „Kuban – Mamy swoje za uszami”, YouTube.com/Kubano