
W momencie, w którym rap zaczyna trafiać do ludzi ze wszystkich sfer, pojawia się Mata. Zaczyna mówić o tym, z czym do czynienia ma na co dzień. Trochę żartem, ale jednocześnie zupełnie na poważnie. I nagle nagrywa singiel, który wydaje się swego rodzaju ciekawostką oraz skandalem. Opublikowana wczoraj „Patointeligencja” może wywoływać mieszane uczucia, ale jedno jest pewne – w polskim rapie nie było wcześniej chyba nikogo, kto mógłby o niej nawijać.
[Trzy Grosze] Klementyna
Tych samych ludzi raper opisywał już w „White Mint”, kawałku z jego debiutanckiej, nielegalnej epki „Fumar Mata”, do którego zresztą nawiązuje, kiedy wspomina o korkach i butelkach. Jednak w „Patointeligencji” problem tak powszechnie występującej, lecz – co ważne – nie nazywanej, patologii wśród „klasy wyższej”, przedstawia już znacznie dosadniej.
Oczywiście, że treść utworu jest przerysowana. Mimo wszystko przywoływane przez Michała sytuacje mają pokrycie w rzeczywistości, a chodzi tu przede wszystkim o zwrócenie uwagi na zjawisko. Kawałek nie jest też, w moim odczuciu, żadną próbą udowodnienia, że pochodząc z „dobrego domu”, również „zna się życie” – jest raczej ironicznym komentarzem do buntu „niewinnych ofiar adolescencji”. Widać to zwłaszcza w ostatniej, można byłoby dodać, że najbardziej bulwersującej, części:
I pie*dolę mamę i tatę za te rododendrony, jacuzzi, trzy piętra/Zacząłem tu robić te rapy, bo miałem już dość tego piękna i ciepła/A nigdy nie chciałem być biały, i zawsze tu chciałem być gangsta
Mata w całej powadze tematu potrafi jednak zachować pewien dystans, przez co jego wersy nie brzmią naiwnie albo banalnie. I chociaż ładnie gra słowem, jego brzmieniem („Ojciec był maklerem, a mama lawyerem/I grube portfele”), to momentami zdarza mu się na bicie nie wyrobić. Mam tu na myśli na przykład te linijki o kluczykach od Merca albo kradzionych flaszkach. Czasem wystarczyłoby jedynie skrócić pojedyncze wyrazy lub popracować nad tempem.
„100 dni do matury” to jedna z najbardziej oczekiwanych przeze mnie premier przyszłego roku. Zaryzykowałabym też stwierdzenie, że „Patointeligencja” to do tej pory najlepszy z singli Maty. Zdecydowanie brakuje świadomego hip-hopu w tym stylu.
[Trzy Grosze] Michał
Zdecydowanie bliżej mi pochodzeniem do bananów i ciepłego domowego ogniska, niż ciężkich, brutalnych, ulicznych klimatów i zwyczajnie jestem zawiedziony, że grupa społeczna, z którą mogę się utożsamić przedstawia się w taki sposób. „Patointeligencja” jest dla mnie obrazem przedstawiającym ubranego w drogie ciuszki od rodziców chłopaka, który pod klatką próbuje się nieudolnie popisać przed typami zaliczanymi do tzw. „patusów”. Zamiast nawijać o braniu narkotyków w apartamentach, za które zapłacił tata czy dilowaniu dla sportu, można było pokazać fakt, że „banany” też są spoko na podstawie jakichś wartości, na przykład lojalności czy świadomości ciężkiej pracy, o brak których często się ich posądza. Niestety, to „Montana” miała być w założeniu bardziej dziecinna, a taka wyszła „Patointeligencja”. Niemniej jednak, bardzo podoba mi się styl nawijania Maty i częściej powinien wprowadzać się w kawałkach w taki humorek, bo dobrze wtedy wypada. Wciąż śledzę jego karierę z wypiekami na twarzy i mam nadzieję, że ostatni raz zostały one spowodowane przez zażenowanie.
[Trzy Grosze] Kajetan
Dwa słowa: „W końcu”. Przez lata zachodziłem w głowę, jak mógłby wyglądać rapowy numer, który da legitymację do uprawiania tego rzemiosła nastolatkom z tzw. dobrych domów. Potencjalnie pierwszym gościem, który mógł tego dokonać był B.R.O, ale nie ukrywajmy, że tu jednak trzeba mieć większe jaja i pomysł niż tylko umieć nawijać od werbla do werbla. Mata zrobił coś, czego też nie musiał robić – nie kieruje się w jego stronę hejtów, że jest bananowcem. Nie krył tego od samego początku i trochę wytrącił ewentualnym przeciwnikom oręż z łapy. Jednak to właśnie gość, który w sumie mógłby przejść nad tym faktem do porządku dziennego, nagrywa numer o patologii w wyższych sferach (czy też w bardziej zamożnej klasie średniej). Numer, który ani przez chwilę nie wydał mi się fałszywy, bo znam setki opowieści z liceum i z przynajmniej 1/3 przypadków podanych w tym utworze sam się spotkałem. Co do reszty, no cóż, nie jestem z – jak to się teraz modnie określa – high society. Jeśli numer dobrego chłopaka z dobrego domu jest autentyczny, to robota została wykonana więcej niż dobrze i z uśmiechem na ustach zastępy podobnych Macie będą mogli bez żenady wchodzić do środowiska – to znaczy bez żenady o ile sami sobie nie strzelą czymś w stopę.
Jeśli chodzi o treść, to nie zgadzam się z Michałem w tym sensie, że punkt wyjścia był inny, więc jak można spodziewać się punktu dojścia, w którym wychwalane są pozytywne cechy lepiej usytuowanej młodzieży. Kawałek miał pokazać właśnie to, że ich dotyka brud i mają prawo się w nim taplać (i robią to) co najmniej na równi z dzieciakami w gorszej sytuacji finansowej. Co najmniej, bo przez finansowy parasol mogą tak naprawdę odwalać większą patologię. Paradoks.
Technicznie rzecz ujmując zgadzam się z Klementyną, bo Mata nawija odważnie, pomyka po perkusji niestandardowo i miło odbija od siebie rymy, ale zdarza mu się wypaść z bitu albo ledwo coś dorapować, co skutkuje cięciem. Jednak wybaczam. Dzisiaj trochę tak jest, że najpierw kariera, a potem skille. Choć oczywiście odmówić ich Macie nie można. Ode mnie piąteczka na szynach.
fot. kadr z klipu „Mata – Patointeligencja”, youtube.com/SBM Label