
Polscy raperzy zapraszali już legendy z USA. Teraz sytuacja się odwraca!
Znaczna większość polskich raperów, gdy zaczynała swoje przygody z nawijaniem, marzyła, by kiedyś móc zrobić numer wspólnie z jakąś legendą tego gatunku z USA. Części artystów ta sztuka się udała, a dziś w zasadzie nie jest to nawet zbyt trudne, bo całość można załatwić przez telefon przy założeniu, że ma się kilka tysięcy wolnych funduszy na koncie, które szybko można posłać za Ocean przelewem.
Dzięki tym ułatwieniom DJ Decks był w stanie chociażby skompletować skład na swój ostatni Mixtape, z którego legendarne ksywki w zasadzie się wylewały. Poznaniak załatwił sobie zwrotki chociażby od M.O.P. czy Onyx. Kilka lat wcześniej Quebonafide wszystkich zaszokował, wypuszczając przy promocji „Egzotyki” singiel z KRS-Onem. Trochę później z tym samym panem współpracę rozpoczął Młody. Biorąc pod uwagę łatwość, z jaką można sobie teraz taki featuring załatwić, można spodziewać się, że będzie ich więcej, tym bardziej, że takie legendy też muszą z czegoś wyżyć, więc pieniądzem nie pogardzą.
Okazuje się jednak, że tendencja nagrywania z legendami zza Oceanu nie tylko się nasiliła, ale także odwróciła! Młodzi raperzy z USA też chcą nawijać z polskimi legendami, a najlepszym dowodem na to jest Rychu Peja. Poznaniak zaanonsował na swoich social mediach, że już 10 lutego wyjdzie singiel z jego gościnnym udziałem. Peję o gościnkę poprosił Yung Knxw, póki co znany jeszcze nie tyle ze swojej muzyki, co z faktu, że jest synem Bushwick Billa, członka legendarnego kolektywu Geto Boys. Niewykluczone, że to właśnie ten fakt był głównym czynnikiem, który przekonał Rycha do dogrania się, choć oczywiście nie będziemy też zarzucać, że nie przemówiła do niego również muzyka młodego artysty. Jego kawałki są bowiem utrzymywane w dosyć truskulowych klimatach, a sam raper nawija na klasycznych bębnach. Polakowi było więc na pewno dużo łatwiej odnaleźć się na takim podkładzie, choć pokazał nam już na przestrzeni ostatnich paru lat, że i na trapowych bitach umie się odnaleźć. Czekamy więc na premierę, z uczuciem zakrawającym o pewność, że podziemne Houston zakocha się w Rychu. Byleby tylko nie wołali na niego „Pedża”.
fot. facebook.com/PejaSlumsAttack