Felieton,Hip Hop

Wu-Tang Clan nie zagra, a ja nie jestem zdziwiony

Kajetan Szewczyk -
Felieton,Hip Hop - - Dodane przez Kajetan Szewczyk

Wu-Tang Clan nie zagra, a ja nie jestem zdziwiony

Z koncertami gwiazd zza wielkiej wody jest różnie. Polska ma tę specyfikę, że z jakichś powodów często do tych wydarzeń po prostu nie dochodzi. Jak często? Otóż statystyka jest dosyć porażająca, bo przypomnijmy sobie chociażby notorycznie odwoływane koncerty The Game’a (i ten cudowny filmik, kiedy biedny raper ogrzewał się laptopem w swoim tour-busie, bo polska zima zaskoczyła kierowców kolejny raz), przypomnijmy Lil Uzi Verta i A$APa (którego, okej, spotkały nieprzyjemności w Szwecji, ale jednak go nie było), wreszcie wspomnijmy o Slaughterhouse, które nie dotarło do Łodzi w 2012 roku, bo nie chcieli wsiąść do zapewnionego im autobusu.

Kwestie szeroko pojętego gwiazdorstwa zostawmy – to tak zniuansowany temat, że nie ma sensu go w tym momencie poruszać – każdy przypadek jest prawdopodobnie inny. Skupmy się jednak nad czymś zupełnie innym, a tym jest mierzenie sił na zamiary i wyobraźnia większa niż ta, która podsuwa myśli typu: „mieścimy się w budżecie, więc nie ma problemu”. Kiedy moja redakcyjna koleżanka, Klementyna, oznajmiła mi, że jedzie na koncert Wu-Tangu, moje pierwsze pytanie brzmiało:

Wszyscy przyjeżdżają, czy znowu wpadnie czterech?

Pytanie nie jest bezzasadne, bo Wu-Tang obecnie rządzi się dziwnymi prawami i panowie na przykład udzielają wywiadów jako Wu-Tang, choć na ekranach monitorów widzimy na przykład dwóch reprezentantów, w porywach trzech. RZA właściwie jest kompletnie niemedialny, a umówmy się, że nie wszystkich interesuje zdanie np. U-Goda.

I teraz tak: skoro panów trudno zebrać do kupy na wywiad w USA, trudno na jakiś koncert w ogóle w całości, to dlaczego miałoby być łatwiej ściągnąć ich do Europy? Jestem bardziej zaskoczony tym, że spasowali całkowicie niż tym, że w ogóle to zrobili. Myślę, że spora część fanów i tak zadowoliłaby się częścią supergrupy. Zamiast tego dostaną Schoolboya Q. Ja bym się cieszył, ale pamiętam, że Joe Kickass niezbyt wynagrodził mi brak Slaughterhouse na scenie w Łodzi. To nie jest tekst przeciwko organizatorom, ale to jest tekst poniekąd do nich skierowany, bo o ile załatwianie zastępstw idzie im coraz lepiej, to pewnie wszyscy cieszyliby się bardziej, gdyby do takich sytuacji nie dochodziło. No i tutaj są to pewnie kwestie tego, jak skonstruowane są umowy i ridery poszczególnych wykonawców. Bo, okej, zastępstwo załatwione, więc teoretycznie wszystko git, ale fani czują się zawiedzeni. Ewentualną złość powinni kierować w stronę organizatorów czy wykonawców? Ci pierwsi ewidentnie musieliby wówczas coś schrzanić, a jeśli to ci drudzy zawinili, to musieliby wykazać się brakiem zrozumienia i gwiazdorzeniem. A co jeśli obie strony po prostu się nie zrozumiały i w efekcie wyszło jajo? Albo jeszcze lepiej, agencja organizująca logistykę zespołu ustaliła warunki bez porozumienia z managerem i członkami grupy? Myślicie, że to niemożliwe? No to przeczytajcie sobie oświadczenie organizatora Hip Hop Areny 2012, który mówi o sytuacji ze Slaughterhouse:

Chcieliśmy zespołowi zapewnić przelot samolotem, ale przedstawiciel agencji, która pośredniczyła w organizacji trasy Slaughterhouse, zapewnił nas, że taniej będzie, jeśli muzycy przyjadą do Łodzi wynajętym autobusem. Było nam to na rękę, ograniczenie kosztów jest dobre dla każdego festiwalu, ale okazuje się, że menedżer Slaughterhouse nic o tym nie wiedział

Sebastian Korkosz, rzecznik festiwalu dla Dziennika Łódzkiego

Organizacja takich rzeczy jest niesamowicie wielowarstwowa i trudno powiedzieć, czy takim sytuacjom w ogóle można zapobiec. Prawdopodobnie trzeba by było wszystko ustalać z samym wykonawcą, ale na pewnym poziomie rozpoznawalności i statusu w branży, tego po prostu się nie da zrobić, bo najbliżej dotrze się do menedżera.

Na koniec dodam tylko, że koncert The Game’a w Polsce finalnie się odbył, że A$AP już u nas był, że Lil Uzi Vert pewnie kiedyś będzie (jeśli ktoś jeszcze będzie go słuchał), a Slaughterhouse się rozwiązało, więc trudno byłoby to zrobić, ale PRhyme było u nas nie tak dawno temu. Wu-Tang może kiedyś się zbierze, choć ja bym w tym przypadku nie był specjalnie przekonany. Co do reszty – cóż, możemy mieć nadzieję, że jest więcej takich świrów, jak Madchild, który po koncercie w Warszawie powiedział mi, że więcej wydali na transport niż zarobili na występie. Wszystko dla fanów.

fot. kadr z wideo „Wu-Tang Clan – C.R.E.A.M. (Glastonbury 2019)”, youtube.com/BBC Music

Zostaw komentarz

Udostępnij
Hip Hop,News
Koza: Pisałem płytę mając zjazd po dragach

Koza odwiedził radiową Czwórkę i podzielił się ze słuchaczami garścią spostrzeżeń odnośnie środowiska i własnej twórczości. Właściwie zapodał nam niezłe wejście z buta, bo już na początku zaznaczył, że swoją ostatnią płytę "Mystery Dungeon" pisał na zjeździe po narkotykach:

Hip Hop,News
„Podaj jeden swój wers, który pozwala ci krytykować Eminema”. Royce da 5’9” wyjaśnia Lorda Jamara
kadr z wideo "Eminem x Sway - The Kamikaze Interview (Part 2)",

Wygląda na to, że wielka telenowela odbywająca się na łamach DJVladTV być może właśnie dobiega końca, bo Royce da 5'9'' w końcu się zebrał i wypuścił do sieci 10-minutowe wideo, na którym krok po kroku wyjaśnia, jak bardzo Lord Jamar nie ma prawa wyśmiewać Eminema czy uważać, że nie jest pełnoprawnym "mieszkańcem hip-hopowego domu". A o co w ogóle chodzi?