Lubimy nowe technologie, nawet kiedy wydają nam się być nonsensowne. Dlatego ostatnio tak bardzo ucieszył nas mobilny robot – lodówka na piwo od Heinekena. Tym razem jednak zabłysnęli cyfrowi giganci – Messenger wprowadza dźwiękowe emoji (soundmoji), a Netflix na poważnie myśli o grach wideo. O co chodzi i kiedy możemy spodziewać się nowości?
Gry wideo na Netflix
Przecież to już było, prawda? W pewnym sensie grą na telewizorze był netflixowy „Banderstatch”, który oferował graczom wybory wpływające na fabułę. Tym razem chodzi jednak o coś zupełnie innego. Już w przyszłym roku Netflix chce rozpocząć usługę streamowania gier wideo na urządzenia użytkowników. Ma ona działać na podobnej zasadzie, co Google Stadia. Jest to usługa, która umożliwia graczom korzystanie z pełnej jakości gier na najwyższych ustawieniach nawet, jeżeli ci nie dysponują najlepszym sprzętem.
Polega ona na streamowaniu gier na urządzenie gracza, podczas gdy faktyczne obliczenia wykonywane są gdzie indziej. Streamowanie gier może zmienić podejście do gier wideo – gracze nie będą już potrzebowali najnowszych podzespołów, aby cieszyć się płynną rozgrywką. A przez to gry mogą stać się bardziej dostępne. Bo przecież wiele osób na pewno w pewnym momencie ze smutkiem musiało stwierdzić, że któraś z topowych produkcji u nich „nie pójdzie”.
Soundmoji – „crying emoji” nigdy nie było aż tak denerwujące
Co ciekawe, ta funkcja jest już dostępna. Z okazji Światowego Dnia Emoji, który obchodziliśmy 17 lipca, Messenger wprowadził emoji, którym będzie towarzyszył dźwięk. Zazwyczaj będzie nim odgłos, który łatwo skojarzyć z danym gestem, przedmiotem czy też grymasem. Na ten moment jest ich 27, ale ich liczba ma systematycznie wzrastać.
Jest jednak pewien dość duży spory problem. Z tego, co wiemy, dźwięku Soundmoji nie będzie można wyciszyć. Co to oznacza? Że w momencie, w którym otrzymacie związaną z nimi aktualizację, powinniście wyciszyć wszystkie dźwięki z aplikacji. Chyba, że lubicie słyszeć losowe dźwięki w losowych momentach, w których się ich nie spodziewacie – wtedy nie musicie. A my pytamy tylko, czy Soundmoji naprawdę są aż tak konieczne? Bo ja, marudny redaktor Szyndler, chciałbym, żeby Messenger rzadziej się psuł. Tylko tyle i aż tyle.